Kto zna IMAGINE Beatlesów? Każdy? Ale w tej wersji pewnie nieliczni.
Kilka dni temu miał premierę teledysk piosenki „Imagine” pochodzącej z płyty SONGS FROM YESTERDAY Mietka Szcześniaka i Krzysztofa Herdzina. Gdy dwóch takich dżentelmenów się spotyka, by razem tworzyć, musi z tego wyniknąć coś specjalnego. I tak jest właśnie. W dodatku baaardzo mi się podoba ten klip. A Wam?
Tak zakończył się wczorajszy premierowy koncert piosenek Agnieszki Osieckiej „Byle nie o miłości” w wykonaniu Nuli Stankiewicz. Do Okęckiej Sali Widowiskowej przyszły tłumy widzów, które niespecjalnie chciały wyjść. I wcale im się nie dziwię! – znakomite interpretacje wokalne Nuli, wirtuozeria i genialne aranżacje Janusza Strobla („Małgośka” sprawiła, że już po tej piosence był pierwszy standing ovation!) i doskonali muzycy: Paweł Pańta na kontrabasie, Czarek Konrad na perkusji i Mariusz „Fazi” Mielczarek na saksofonie. A do tego wszystkiego OSIECKA w słowie (teksty piosenek) i w obrazie (filmy wyświetlane pomiędzy utworami). Wzruszająco, prawdziwie i szczerze. Mieliśmy wrażenie, jakby Poetka tego wieczoru była z nami, jakby to sama prowadziła swój własny koncert…
Jednym słowem – PRZEPIĘKNIE.
Dziękuję Nulko i Januszu, bo to Wy jesteście tego spirytus movens.
Styczeń, a śniegu nie ma. Buro, brak witaminy D3 i pomidorów, które smakują pomidorem. Breja po kolana. Że też Bozia poskąpiła talentu, bo napisałabym jakąś piosenkę o błocie, by poetycko sobie ulżyć. A tak dzisiaj w porze kawowej zapukała do mnie pani Refleksja. Nieproszona, a usiłowała mnie zmusić do podsumowań, choć kto mnie zna, ten wie, że jedyne akceptowalne są w Excelu;). Innych nie lubię, bo zawsze wydaje mi się że można było lepiej i więcej zrobić, mniej wydać, częściej dzwonić, rzadziej się mądrzyć. Dwa plus dwa dalej jest cztery, czasoprzestrzeń nie nagięta, doba za krótka, a dziecko przestało reagować na karnego jeżyka. Za dużo, za intensywnie, za szybko?
Na szczęście jest muzyka. Są artyści, koncerty, rozmowy do świtu i przebiegła myśl, że w nowym roku uda się wszystko to, czego stary rok poskąpił. Że doba się choć tyci-tyci wydłuży….
Dopiłam kawę i pożegnałam nieproszoną panią.
Panta rei!
Kochani, niech to będzie dla nas wszystkich dobry rok. Życzę Wam mniej pośpiechu, by nie było tak, jak napisał Jonasz Kofta:
Gdzie nam się tak bardzo spieszy? Czy się ma zawalić świat? Przecież wszystko zapomnimy, By pamiętać czasu brak.
Grudzień przyniósł prezenty, konieczność porannego wstawania po ciemku i częstego dokładania do kominka. Grudzień był pracowity i pełen wyzwań - MIETEK SZCZEŚNIAK wszedł w progi naszego muzycznego domostwa. Wielki Artysta. Bezkompromisowy, wymagający i jedyny w swoim rodzaju. Właśnie trzymam w ręku najnowszą jego płytę „Nierówni” - 11 wierszy ks. Twardowskiego, do których Mietek skomponował muzykę. Liryzm, refleksja i humor. Bossa nova, samba, chorińjo i sao. Polskie smyki, brazylijscy instrumentaliści. Jest pysznie!....
Szesnasty listopada na zawsze zostanie w mojej pamięci. Premiera absolutnie niezwyczajnej płyty ŚLAD oraz 50- lecie pracy jednego z najwspanialszych Artystów – Janusza Strobla. Taki dzień drugi raz się nie zdarzy.
Jestem szczęśliwa, że mogę obcować z Prawdziwym Artystą. Że Janusz właśnie mnie zaprosił do współpracy. Że przede mną leży płyta, o której wyjątkowości mam absolutne przekonanie. A po dzisiejszym, premierowym koncercie w Studiu im. Lutosławskiego, wiem, że to przekonanie mam nie tylko ja…..
Koncert rozpoczął się równo o 19.05 i był transmitowany na antenie Radia Dla Ciebie. Gości przywitał Tadeusz Deszkiewicz i Piotr Iwicki (w myśl zasady, że „wakacje powinny być długie, a zapowiedzi krótkie”;). Panowie oddali głos Stroblowym dźwiękom, a w przerwach Arturowi Andrusowi, który całość poprowadził z znaną sobie swadą i błyskotliwością słowną, co to zazdrości mu jej wielu (i ja się do nich zaliczam). Były niespodzianki (jednym z utworów zadyrygował przyjaciel Janusza – Michał Szelągowski, z zawodu …ginekolog;), był tort, który cieszył i oko i podniebienie, ale przede wszystkim było to święto MUZYKI. Dzięki Januszowi Stroblowi przenieśliśmy się tam, gdzie nie jest łatwo dotrzeć – w świat poza miejscem, czasem, poza słowami, przyziemnością, codziennością i wszystkim tym, co znamy, z czym obcujemy.
Nie potrafię znaleźć słowa, które trafnie oddałoby urodę kompozycji Janusza. Myślę, że takiego słowa jeszcze nie ma. Żeby wejść w ten świat – trzeba zostać sam na sam ze Śladem i pozwolić mu się unieść…
Równo rok temu, w listopadzie, rozpoczęły się przygotowania, aby ta płyta powstała. Najpierw idea, by wyjąć z przepastnej szuflady Jasia te genialne kompozycje, potem – żmudne działania, by zebrać fundusze na realizację. Do współpracy zaproszeni zostali znakomici muzycy: Paweł Pańta i Luis Ribeiro oraz równie znakomita orkiestra Sinfonia Viva pod dyrekcją wspaniałego dyrygenta – Tomasza Radziwonowicza. I wybaczcie, że co postać to przymiotnik, to komplement, ale uwierzcie, że to m.in. ci ludzie sprawili, że odeszły w niepamięć nieprzespane noce. Dziękuję wszystkim, którzy współtworzyli ten projekt na różnych jego etapach – Piotrowi Semczukowi, Asi Popowicz, Lidce Ścierańskiej, Marcinowi Stefaniukowi, Szymonowi Zarembie, Kasi Szelągowskiej. Ale szczególnie dziękuję Tobie, Nulko - tylko Ty znasz tak dobrze jak ja smak za wczesnych poranków;). Myślę, że sprawnością „mistrzyni zarządzania kryzysowego” mogę się już śmiało podzielić z Tobą.
Wracam do pracy, bo kolejne projekty czekają. Kolejne premiery Janusza i nie tylko….